Dopadło nas! Przyznam, że nie wszystkich ale mnie, i dwóch kolegów w tym kapitana. Ja na jachcie z żaglami pierwszy raz więc nie dziwie się, że rybki karmiłem, ale reszta to prawdziwe wilki morskie więc teraz już wiem, że nie ma mocnych. Po paru godzinkach zarzyganej żeglugi dotarliśmy do Ostende (kolejny port w Belgii). Już przed zejściem na ląd zaczynam się dobrze czuć, jednak Marcin S rozważa powrót do domu:) Zupełnie poważnie o tym myślał ale po posiłku i krótkiej namowie zupełnie wypadło mu to z głowy. Wieczorkiem ruszamy do miasta, jednak wcześniej szybka naprawa żagielka (jakaś linka nie tam gdzie trzeba). Miasteczko niewielkie jednak port z prawdziwego zdarzenia (zresztą jak Zeebrugge). Tłoku specjalnie w marinie nie ma ale całkiem sympatycznie. Rano są plany na Dover ale nie wiadomo dokładnie jaka pogoda będzie.